niedziela, 30 sierpnia 2009

EKO cz.1: Biodegradowalne torebki

Nie jestem fanem Greenpeace. Nie jestem zwolennikiem ekologicznych maniaków, przykuwających się do drzew w Białowieży. Powód jest prosty - nie ufam im.

Dlaczego?

Ponieważ ilekroć słyszę o działaniach tego typu organizacji dostrzegam w nich:

a)niejasną (czyt. nie do końca moralną) motywację

LUB

b)niezgodne z prawem metody działania

LUB

c)całkowity brak efektów tychże działań, co prowokuje pytanie o sens istnienia takich organizacji

Rozpoczynam tym samym cykl wpisów, w którym postaram się przedstawić różne popularne EKOpomysły, które (postaram się) poddać racjonalnej krytyce.

CZĘŚĆ 1. BIODEGRADOWALNE TOREBKI NA ZAKUPY.

Od bez mała dwóch, albo i więcej, lat pojawiają się w mediach informacje o wprowadzeniu ustawowego zakazu używania plastikowych torebek w supermarketach. 25.08.2009 projekt ustawy był przedmiotem obrad Rządu.

Niektóre z sieci sklepów (Carrefour, Społem) postanowiły nie czekać na polityków i wprowadziły pomysł na własną rękę*. W porównaniu do zwykłych plastikowych torebek, biodegradowalne torby są mniej wytrzymałe (kto miał z nimi do czynienia ten wie) oraz trzeba za nie płacić - ok. 20-40 groszy.

Oczywiście rosnące zapotrzebowanie na biodegradowalne torby (podsycane doniesieniami o ustawowym nakazie ich używania) sprawia, że wyrastają jak grzyby po deszczu firmy, zajmujące się ich produkcją. W krótkim reportażu w Wiadomościach pracownica jednej z nich z zachwytem mówiła o znacznym wzroście liczby klientów w ciągu ostatniego roku.

Rozpatrzmy zatem wszystkie zyski tego rozwiązania:

1) Nie zanieczyszczamy środowiska plastikowymi torbami. Wszyscy wiedzą, że plastik rozkłada się setki tysięcy lat.
2) Dajemy nowe możliwości zarobkowania - dystrybucja i produkcja ekologicznych toreb.
3) Nowe miejsca pracy/zwiększone zyski firm przekładają się na większe wpływy do budżetu.
4) Właściciele sklepów również mogą co nieco zarobić na sprzedawaniu torebek - obetną koszty (darmowe plastiki), a zwiększą zysk (nakładając na torebki marżę, choćby 1 groszową)
5) Owe 20-40 groszy płacone za biodegradowalne torby, ma choć w części iść na pokrycie kosztów specjalnego podatku ekologicznego, który miałyby płacić sklepy (założenie ustawy). Dzięki tym pieniądzom rząd będzie mógł lepiej dbać o środowisko - p. punkt 1.

Moje zarzuty to:

ad1) Po pierwsze plastikowe torebki (które stały się jednym z symboli destrukcyjnej dzialałności człowieka) nie są składowane na wysypiska ot tak sobie - a w każdym razie być nie powinny. Materiał użyty do ich produkcji (zazwyczaj to PET) nadaje się do recyklingu.

Do tego należy dodać (nie wiadomo na ile prawdziwą) pogłoskę o odkryciu pewnego nastolatka ze Stanów - wynalazł on metodę utylizacji plastiki skracającą czas jego rozkładu do 3 miesięcy.

Wreszcie koronny argument - BIODEGRADOWALNE TORBY NIE SĄ BARDZIEJ EKOLOGICZNE OD ZWYKŁYCH PLASTIKÓW!!! Jedyna różnica jest taka, że rozkładają się one dość szybko na proszek - jednak chemicznie wciąż jest to takie samo tworzywo sztuczne
**. Zatem zysk dla środowiska wynikający ze stosowania toreb bio to (być może) ochronienie 3-4 kotów rocznie przed uduszeniem się w wyjątkowo mocnej torbie niebio.

Ponadto badania wykazują, że "82% konsumentów korzysta z toreb foliowych wielokrotnie wykorzystując je ponownie jako worki na śmieci (81%) albo w inny sposób. Można domniemywać, że ograniczenie w zużyciu toreb spowoduje więc zwiększenie zużycia worków foliowych na śmieci," [1]. Czyli zamienił stryjek siekierkę na kijek.

ad 2/3) Zyski firm handlujących biodegradowalnymi torbami są jednoznaczne ze stratami firm produkujących plastiki. Już w tej chwili po wprowadzeniu opłat za torby przez niektóre sklepy, firmy te odnotowują spadek zamówień nawet o 40% [1]. Można założyć więc, że wpływy do budżetu nie zmienią się mocno.

Całość wygląda mocno wątpliwie. Mimo to organizacje ekologiczne wspierają tę ideę niejako a priori, z założenia, na zasadzie lepszy rydz niż nic lub węszą tu dla siebie zyski.

Moją wątpliwość budzi również:

a) Pazerność sklepów - przecież plastikowe torby nie były darmowe - sklep też je musiał kupić. Jednak były rozdawane za darmo w niemalże nieograniczonych ilościach (widziałem nie raz jak ktoś brał dwie, trzy dodatkowe torby "na później"). Jak drastycznie wyższa musi być cena torebek biodegradowalnych, żeby sklep musiał żądać za nie opłaty? A może ma to być zabieg zniechęcający klientów do używania plastików? W takim razie po co zamieniać jedne torby na drugie? Czy nie lepiej w takim wypadku wprowadzić torby papierowe albo w ogóle z nich zrezygnować, ew. sprzedawać drogie torby z materiału, wytrzymałe i starczające na lata?***

b) Fakt, że zyski wszystkich podmiotów (sklepów, firm produkujących), a także satysfakcja organizacji ekologicznych i polityków jest realizowana z kieszeni szarego człowieka. Oczywiście nie jest to przymusowa danina - możemy torebek nie kupować. Jednak jest to jakaś forma pośredniego przymusu, a takie metody działania wyjątkowo mnie wkurzają. Jeśli chce się ludzi (masę, społeczeństwo) do czegoś przymusić - należy to zrobić raz za jednym zamachem, a nie bawić się w półśrodki.

c) Dziwi mnie również wybiórczość ustawodawcy/organizacji eko -> torebki do noszenia zakupów są fe, jednak nikt już nie wspomina o małych torebkach - śniadaniowych czy takich przez które maca się w sklepie chlebek lub do których wrzuca się mięso, folii aluminiowej, plastikowych opakowań czipsów, makaronów, ryżu, kaszy i innych produktów. Złe są tylko te torby, które dotkną bezpośrednio konsumenta, żeby nie mógł sobie zanieść do domu zakupów i jeszcze użyć potem torby jako worka na śmieci.

PODSUMOWUJĄC:

Jak często bywa w kwestiach politycznych - mało kto zajmuje się prezentacją SPRAWDZONYCH FAKTÓW, podczas gdy co dzień jesteśmy zalewani falą komunałów i wyświechtanych sloganów z rodzaju wszyscy wiedzą.

Dlaczego zamiast organizować spektakularne medialnie, ale mało skuteczne akcje happeningowe, orgarnizacje ekologiczne nie zajmą się rzetelnym opracowaniem, wskazującym najbezpieczniejsze metody recyklingu****? Dlaczego ustawodawca nie zaprosi takich organizacji do współpracy, zlecając takie opracowanie, które potem wykorzysta jako twardą bazą do nowych rozwiązań prawnych? Dlaczego skupiamy się tylko na jednym aspekcie rynku opakowań (torebka do nich się zalicza), a nie na całości?

Tyle w kwestii torebek. Po więcej szczegółów zapraszam na:

http://www.opakowania.com.pl/technologie/technologie.asp?ID=3278

pozdrawiam serdecznie,
Maciej Jagaciak

* częściowo na skutek krążących pogłosek, jakoby zakaz stosowania torebek miał być wprowadzony w niektórych regionach na szczeblu samorządowym (taka informacja pojawiła się mniej więcej półtora roku temu w Warszawie). Jednak gdy plotki nie znalazły pokrycia w rzeczywistości sklepy postanowiły pozostać przy ekologicznych torbach - czyżby z powodu zysków na ich sprzedaży?

** Chemia jest chemia. Oczywiście rozumiem, że dokładny skład chemiczny obu tworzyw jest zapewne różny, ale tworzywa sztuczne - jak sama nazwa wskazuje - samoistnie w przyrodzie nie występują. Gdyby stworzono plastik, który ulega degradacji pod wpływem naturalnych czynników dawno byłby on już w powszechnym użyciu.

*** Torby bawełniane od lat funkcjonują np. w Niemczech. Sam z nich korzystam, gdyż mój Ojciec swego czasu często bywał na różnego rodzaju targach przemysłowych u naszych zachodnich sąsiadów i takie torebki z logo firmy były rozdawane jako gadżety reklamowe. Jako, że nie każdy lubi targi przemysłowe proponuję aby zamiast durnych proporczyków i długopisów z logo partii w najbliższej kampanii wyborczej politycy na zjazjdach rozdawali właśnie takie torby. Inną sprawą są np. opakowania na czipsy. Będąc w Hiszpanii zauważyłem, że spora część słonych smakołyków jest sprzedawana w torbach papierowych.

**** Recykling sam w sobie też w 100% dobry dla środowiska nie jest - odzyskiwanie plastiku wiąże się z jego termiczną obróbką, co zapewne szkodzi atmosferze (do powietrza dostają się opary, tlenki itp. nie mówiąc o tym, że trzeba grzać). Rozwiązaniem mogłyby się wydawać opakowania papierowe, ale kto kiedykolwiek przejeżdżał koło wytwórni papieru ten własnym nosem poczuł ich proekologiczność (niezaznajomionych zapraszam do Ostrołęki) - nie wspominając o niezbędnej do produkcji papieru wycince lasów. Recykling metalu wiąże się zaś z jego przetopieniem - czyli wydatkowaniem energii na grzanie, co w polskich warunkach równa się skokowi emisji CO2 do atmosfery.


*********************************************
W następnych odcinkach:


- zapomniana dziura ozonowa
- efekt cieplarniany i topniejące lodowce
- nowa dyrektywa UE w kwestii żarówek
- eko terroryści

a także nie związane z cyklem EKO:
- jak agresywny feminizm uderza w kobiety
i
- "Zróbmy sobie engieosa"

*********************************************