niedziela, 27 września 2009

Komentarz do eksperymentu

Krótko i treściwie:

Wykoncypowałem sobie, że hasło "dziura budżetowa" działa na wyobraźnię o wiele mocniej, niż obco brzmiący "deficyt". A stąd blisko było do eksperymentu, który badał tak naprawdę sposób kształtowania opinii/nastrojów społecznych przez media. Efekt jest jaki jest - raczej używa się słów obco brzmiących, mniej zrozumiałych, niż obrazowych i opisowych.

Media zawsze oburzają się słysząc zarzuty o stronniczość, zwłaszcza te głównonurtowe. A świadczy to o gigantycznej hipokryzji albo wyjątkowej krótkowzroczności.

pozdrawiam serdecznie,
Maciej Jagaciak

Z Tangiem jest nas troje - czyli jak sprzedać kartofla, mówiąc że to ogolone kiwi.

Miało być o żarówkach, będzie o ... książkach. Konkretnie o bajce, której tytuł jest zarazem tytułem wpisu.

Książka ukazuje się już w poniedziałek nakładem wydawnictwa AdPublik, specjalizującego się w publikowaniu książek i przewodników o tematyce gejowsko-lesbijskiej. Wydawnictwo wspierają czołowi przedstawiciele ruchów homoseksualnych, m.in. p. Robert Biedroń.

"Z Tangiem jest nas troje" to oparta na faktach historia dwóch samców-pingwinów z nowojorskiego zoo, które (którzy?) razem wychowywały synka - Tango - od kiedy ów jajkiem był. Książeczka jest ilustrowana i skierowana dla dzieci. Zgodnie z założeniami ma uczyć tolerancji dla inności, wpisując się w kanon nowych książek dla dzieci t.j. "Mała książka o kupie" czy "Wielka księga siusiaków", promowanych głównie przez środowiska lewicowe.

Spirala promocyjna już się nakręca, na wirtualnych łamach GW pojawił się materiał wideo, mówiący o zaletach książki, ale też prezentujący zdanie jej przeciwników.

-------------------------------

Tyle obiektywnych faktów - czas na analizę krytyczną.

A) MATERIAŁ GW*

ZARZUTY:

  1. Biedroń nie zna książek dla dzieci. Jest bardzo dużo książek o tolerancji i szacunku dla innych: od "Brzydkiego kaczątka" Andersena zaczynając (klasyk), a na książeczce Madonny "Angielskie różyczki" kończąc (współczesna). Wystarczy sięgnąć do kanonu lektur dla dzieci ułożonego przez fundację ABC (odpowiedzialnej za akcję „Cała Polska czyta dzieciom”). Faktycznie brak książek o tolerancji i szacunku dla homoseksualistów - być może dlatego, że dzieci jako istoty czyste i niewinne nie wprowadza się w sferę seksualności niejako z założenia**. Ale czy książka o tolerancji względem osób innej rasy mniej uczy tolerancji od książeczki o tolerancji względem gejów i lesbijek?
  2. Wbrew temu co mówi narratorka popyt na książeczki łamiące tabu nie jest duży. Wiem z doświadczenia, pracowałem w dziale książki w Empiku, "Mała książka o Kupie" sensacją nie była.
  3. Zestawienia wypowiedzi komentatorów zrobiono wg. klucza: „Prawicowy oszołom vs. Autorytet”. W roli oszołoma Tomasz Terlikowski podpisany jako związany z FRONDĄ, choć udziela się także w TOK FM, Wprost i innych oraz skinheadzi i działacze Młodzieży Wszechpolskiej. Naprzeciw stają: psycholożka dziecięca z SWPS Małgorzata Ohme wraz z „matką i publicystką” Magdalena Żakowska*** Po jednej stronie nawiedzony facet, po drugiej oświecone kobiety walczące z zabobonem. O tym, że Terlikowski jest doktorem filozofii (UKSW), a także - co dumnie podkreśla - przede wszystkim ojcem trójki dzieci materiał nie mówi, podobnie jak o tym, że Żakowska pisuje głównie do GW. Dlaczego twórca materiału nie zadał sobie trudu, by po stronie przeciwników książeczki postawić psychologa? Pytanie retoryczne, chyba, że wszyscy psychologowie jednoznacznie popierają takie wydawnictwa.
  4. Aby całkowicie zgnieść przeciwników, Ohme dodaje, że książeczka nie zaszczepia homoseksualizmu, bo jest on o wiele bardziej skomplikowany i wszystkie badania to potwierdzają. No, kluczowy argument o badaniach poleciał. Teraz już nikt nie podskoczy. Badania potwierdzają też m.in., że droższe placebo jest skuteczniejsze od tańszego, a swego czasu cała dziedzina nauki podkreślała wyższość jednych ras nad drugimi.****
  5. Argumenty Żakowskiej. Książka pokazuje dziecku, iż dwóch gejów może wychować dziecko szczęśliwie, bez gwałtów i głodzenia. Generalnie dają radę i jest fajnie. Przypomnę, że TO BAJKA DLA DZIECI! Książki mają to do siebie, Spisana na podstawie faktów, ale wciąż - BAJKA, książka, wytwór myślowy konkretnej osoby ujęty w słowa podane drukiem! W książce może znaleźć się DOWOLNA TEZA, więc używanie argumentów książkowych - czerpanych z fikcji, a nie z faktów - JEST BEZSENSU, gdyż nie odpowiada rzeczywistości! Czy jeśli ukarze się książka o pedofilach, gdzie dorosły żyje z dzieckiem bez gwałtów, głodzenia, jest jego najlepszym przyjacielem i wszyscy są szczęśliwi, oparta na wzruszającej historii 100 letniego żółwia-samca i młodego hipopotamka (autentyk!), to pani Żakowska też powie, że to świetny wzór na to, że może być dobrze i fajnie? A jestem pewny, że przykład na pozytywną pedofilię, dzięki któremu taką bajkę będzie można uwiarygodnić, znajdzie się na 100%, jak nie w świecie ludzi, to na pewno zwierząt.*****

B) TREŚĆ KSIĄŻKI

Kluczowy dla całej sprawy jest fakt, że książka opowiada prawdziwą historię dwóch pingwinów maskowych Roya i Silo z nowojorskiego zoo. Historia ma obrazować naturalność adopcji/posiadania potomstwa przez ludzkie pary homoseksualne. Niestety tej tezy obronić się nie da.

  • Pingwiny żyjące w zoo nie są w swoim środowisku naturalnym - trudno więc mówić o naturalności. To, że w więzieniach nagminne są stosunki homoseksualne, nie znaczy, że jest to naturalne i normalne.
  • Pingwiny maskowe są monogamistami. Żyjąc w zoo Roy i Silo mogli po prostu nie mieć możliwości znalezienia partnerek - związali się więc ze sobą (parę tworzyli przez 6 lat)
  • Nie wiem czy tak samo jest u pingwinów maskowych - nie mogłem znaleźć takiej informacji - ale np. u pingwinów cesarskich jaja wysiaduje samiec. Podejmuje przy tym naprawdę duży wysiłek, równy temu, który jest udziałem samiczki, jeśli nie większy - pości przez blisko 3 miesiące. Widać więc, że instynkty tacierzyńskie u tych ptaków, są równie silne jak macierzyńskie, co tłumaczyłoby chęć wychowania potomka u Roya i Silo.
  • Opiekunowie Roya i Silo nigdy nie zauważyli, by dochodziło między nimi do aktów seksualnych
  • Po sześciu latach "szczęśliwego związku" jednemu z pingwinów przedstawiono śliczną i ponętną pingwinicę. Ten stracił dla niej głowę, porzucając swojego partnera i ich wspólne dziecię, zaprzeczając tym samym swojemu rzekomemu gejostwu

PODSUMOWUJĄC

Choć wpis może być odbierany jako głos przeciwko homoseksualistom i homoseksualizmowi - nie jest to moją intencją. Chciałem tylko pokazać, jak ideowe środowiska sprzedają swoje pomysły na życie nie trzymając się prawdy i wybierając na argumenty tylko te fakty, które im pasują. I do tego odnosi się tytuł posta...

pozdrawiam serdecznie,
Maciej Jagaciak

P.S. Wszystkim tym, którzy chcą mi zarzucić stronniczość obiecuję, że podobny mechanizm opiszę niedługo na przykładzie Gazety Polskiej. A co!

*Starałem pisać się względnie zwięźle, ale ilość zarzutów była na tyle duża, że prosiła się o dłuższy komentarz
**Czy słusznie czy nie - kwestia do rozważenia.

*** żona Jacka Żakowskiego - nie wiem czy ten fakt w jakikolwiek sposób wpływa na odbiór jej wypowiedzi, dla mnie dodaje on jednak pewnego posmaku, na zasadzie, iż „ciągnie swój do swego”.

**** Tu dwie dygresje - pierwsza to słynny dowcip o wizycie prezydenta USA w ZSRR i odpowiedzi na zarzuty „A u was biją murzynów!”, a druga to piękna riposta, jaką zaserwował na panelu dyskusyjnym socjolog psycholożce. Psycholożka dowodziła o szkodliwym wpływie gier komputerowych na rozwój dziecka, powołując się na przeróżne badania. Socjolog zaś zbył ją stwierdzeniem: „Szanowna pani doktor, zarówno ja, jak i pani, wiemy, że te badania opierają się na statystyce i jako takie, i kolega matematyk będzie mógł to mi potwierdzić, każde z nich jestem w stanie bez problemu obalić”.

***** Tym właśnie zajmują się takie organizacje jak NAMBLA czy NAWGLA - North American Men Boy (Women Girl) Love Association.



środa, 9 września 2009

Eksperyment PRowski

Posłuchawszy dziś rano wiadomości przyszedł mi do głowy prosty eksperyment, który rychło wykonałem. Wyniki potwierdziły moje przypuszczenia.

Szanowni Czytelnicy!

Odwiedźcie stronę google.pl, a następnie w opcjach zaawansowanego wyszukiwania ustawcie Datę - na strony zaktualizowane (dodane) w ciągu ostatniego tygodnia. Następnie porównajcie ilość trafień dla następujących fraz:

- "dziura budżetowa"
- "deficyt budżetowy"
- "dług publiczny"
- "zadłużenie publiczne"

Celem eksperymentu jest odpowiedź na pytanie jakie określenie pada najczęściej w odniesieniu do informacji podanych przez ministra Rostkowskiego w piątek o 52 mld złotych... no właśnie ;).

Oczywiście wyniki są zgrubne i należy wziąć poprawkę na wszelkiego rodzaju dodane w ciągu ostatniego tygodnia ściągi studentów ekonomii czy opracowania naukowe i analizy szacownych ekonomistów, lecz nawet po uwzględnieniu tych okoliczności wyniki mówią same za siebie.

Komentarz do eksperymentu - już za chwilę!